poniedziałek, 4 marca 2013

moje (nie)pierwsze próby druciane

Jeżeli chodzi o robótki ręczne w moim życiu, to pojawiają się one już we wczesnym dzieciństwie w formie zabaw plastycznych, ale również za sprawą mojej Mamy i dwóch Cioci - wszelkiego rodzaju dziergadła :)

Sama zaczęłam uczyć się w podstawówce - przymusowe wyszywanie serwetki (dostała ją Babcia z drugiego końca Polski) i szycie świątecznego buta. 

Później już chyba w gimnazjum poszłam w ferie na warsztaty robienia na drutach i nawet mi się spodobało...

Gdzieś w międzyczasie była makrama, decoupage, zbiorowe wyszywanie wielkiego obrazka na płótnie.

Następnie na mojej robótkowej osi czasu jest czarna plama, aż na drugim roku studiów nie odnalazłam mojego szydełka  <3  efekty widać na blogu. 

Tydzień temu, będąc u Mamy, w pół godziny przeszłam przyspieszony kurs robienia na drutach :D męczę się niemiłosiernie, ręce tęsknią do szydełka, ale uparłam się, że się nauczę!

oto, co mi wychodzi... póki co, próbuję sobie i staram się robić równe oczka :)





i jak?



3 komentarze:

  1. Bardzo ładnie ! :)
    Też się dopiero uczę i chyba idzie mi trochę gorzej xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle i co najważniejsze nie robisz na tzw. "blachę". Oczka luźniutkie - super - gratuluję!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no pierwsza pierwsza próba została spruta, bo nie mogłam wygiąnąć druta xD taki żelbeton zrobiłam :D

      Usuń